26 stycznia minęło 88 lat od dnia, w którym odszedł Aleksander Hertz. Ale na próżno by szukać informacji o tym w wiadomościach czy serwisach informacyjnych. Choć był jednym z pionierów polskiego kina, dziś niewielu o nim pamięta. Nie ma nawet tablicy na budynku, w którym mieszkał, i w którym zmarł, mając zaledwie 49 lat.
Aleksander Hertz urodził się w Warszawie. Początkowo nic nie zapowiadało, że stanie się jednym z najpotężniejszych ludzi polskiej kinematografii. Zaczynał jako pracownik, a potem kierownik banku na Nalewkach. Był też działaczem politycznym. W jego domu ukrywał się Józef Piłsudski na długo zanim został najważniejszą osobą w państwie, bo było to jeszcze w czasach, gdy państwa polskiego na mapie nie było. Za tę działalność Hertz został skazany nawet na roczne zesłanie. Kiedy wrócił, postanowił odmienić swoje życie. Zapewne zachwycił się wynalazkiem bracie Lumiere, choć kino było wtedy raczej jarmarczną rozrywką dla pzysłowiowych kucharek. Założył firmę, która zajęła się sprowadzaniem i wypożyczaniem filmów powstających we Francji, a wkrótce sama zaczęła produkować krótkie kroniki z życia miasta. Zanim wybuchła I wojna światowa, wytwórnia Sfinks była jedną z najprężniej działających w Warszawie. I jako jedyna przetrwała wojnę. Co więcej, właśnie wtedy, gdy Europa ogarnięta była wojenną zawieruchą, Hertz odkrył pierwszą wielką gwiazdę wytwórni i jak dotąd jedyną polską gwiazdę światowego formatu, czyli Polę Negri. To właśnie w Sfinksie zrealizowano jej pierwszy film „Niewolnica zmysłów”, a młoda gwiazdka stała się sensacją Warszawy, a kilka lat później Berlina i w końcu Hollywood.
Negri rozstała się z warszawską wytwórnią w atomsferze skandalu, ale za progiem była już kolejna kandydatka na gwiazdę – Jadwiga Smosarska. Zanim został słynną Jadzią, zanim zaczęła występować w dźwiękowych komediach lat 30., Smosarska była heroiną w takich filmach, jak „Ziemia obiecana”, które kręcono właśnie w Sfinksie.
Hertz był w swojej firmie dyktatorem. Ale tylko Sfinks wojnę przetrwał i po odzyskaniu niepodległości natychmiast zaczął produkować kolejne filmy. Choć krytycy narzekali, że Hertz sprzyja najniższym gustom i robi filmy w stylu „Trędowatej”, to publiczność produkcje Sfinks uwielbiała. A przeciętny warszawiak przed wojną bywał w kinie 16 razy w ciągu roku, więc publiczność dopisywała.
Wytwórnia Sinks zaczynała na rogu Marszałkowskiej i Złotej. Dziś w tym miejscu stoją domy towarowe. Przed wojną ten fragment Marszałkowskiej nazywano warszawskim Broadway’em. Na przestrzeni kilkuset metrów wzdłuż ulicy mieściło się 9 kin, na odcinku od Marszałkowskiej do Nowego Światu było ich w sumie 23. Także Hertz otworzył tu kino, nazywało się, rzecz jasna, Sfinks. Wytwórnia miała swoje atelier – budynek na rogu Mokotowskiej i Placu Zbawiciela szczęśliwie przetrwał wojnę. Wybudowany w 1915 roku był jednym z najnowocześniejszych w ówczesnej Warszawie. Miał 6 pięter – do tej wysokości dochodziła bieżąca woda. Wyposażono go w dużą towarową windę, którą wwożono dekoracje, bo atelier mieściło się na poddaszu, przykrytym przeszklonym dachem. A światło dla filmowców, którzy nie dysponowali jeszcze specjalistycznym, sztucznym oświetleniem, było jednym z najważniejszych problemów.
Złote czasy wytwórni Sfinks trwały do 1928 roku. Wtedy Aleksander Hertz, biznesmen i pionier kina, znakomity organizator i odkrywca gwiazd, zmarł. Na własne życzenie wypisał się ze szpitala w Otwocku, wrócił do swego mieszkania przy Marszałkowskiej (budynek także przetrwał, dobrze, gdyby zawisła na nim tablica pamiątkowa) i w otoczeniu najbliższych odszedł. Wytwórnia działała nadal, ale pozbawiona żelaznej ręki Hertza zaczęła tracić na znaczeniu. W 1930 roku wyprodukowano film „Na Sybir”, którego premiera odbyła się na Zamku Królewskim w obecności prezydenta Ignacego Mościckiego. Prezydent był tak zachwycony obrazem, że spełnił prośbę autora muzyki, Henryka Warsa, i pomógł sprowadzić do Warszawy aparaturę do rejestracji dźwięku.
Wytwórnia Sfinks działała do wybuchu II wojny światowej, ale nie odgrywała już takiej roli, jak za czasów Hertza. W Warszawie działało wtedy wiele wytwórni filmowych, jedne dłużej, inne bardzo krótko. Wiele z nich korzystało z atelier lub laboratorium Sfinksa. Wiele filmów tworzono też w kooprodukcji między wytwórniami. Wszystko skończyło się jednak, kiedy wybuchła II wojna światowa.


