„Memuary” i setna rocznica urodzin Jeremiego Przybory

      „Kabaret Starszych Panów” był na tle szarego PRL-u niczym zjawisko z innego świata. Dla tych, którzy pamiętali czasy przedwojenne, był niejako ich przypomnieniem, dla wychowanej w meblościankach i non ironach młodzieży był lekcją stylu i niegdysiejszej elegancji. Dla wszystkich był szkołą niezwykłej polszczyzny, cudownej językowej zabawy, której, jak nikt, potrafił oddawać się Jeremi Przybora.


      12 grudnia mija setna rocznica jego urodzin. Poeta urodził się w 1915 roku w oficynie Pałacu Błękitnego. „Moje pojawienie się na świecie powitane zostało tak, jakbym był od początku wyczekiwanym z utęsknieniem beniaminkiem, chociaż na imię dano mi Jeremi” – pisał w I tomie swoich „Memuarów”. Życie miał barwne, więc tomów wspomnień napisał trzy. Opisane, jakże by inaczej, cudownym, potoczystym i barwnym językiem, wiodą czytelnika od lat I wojny światowej, przez Warszawę, która odzyskała właśnie niepodległość, krótki ziemiański epizod pod Bydgoszczą, przez studia Polskiego Radia na ul. Zielnej i redakcję radia powstańczego w budynku słynnej przedwojennej „Adrii”, do radiowego „Eterka” i „Kabaretu Starszych Panów”. Są w tych wspomnieniach utrwalone chwile, momenty ważne, które pozostały w pamięci, choć czasem Autor zastrzega, że chronologia się miesza, i są ludzie – rodzina z lat najwcześniejszych i przyjaciele, którzy wypełnili świat później. Jest Dygat z żoną, „Minio” Minkiewicz i, oczywiście, jest Jerzy Wasowski, choć może nie w takiej ilości, jak można by się spodziewać po „Przyjacielu”, bo tak przecież tytułowali się wzajemnie w Kabarecie.
      „Memuary” są pełną ciepła podróżą przez kolejne dekady Polski dwudziestowiecznej. Bez narzekania, choć bywały w życiu Przybory chwile naprawdę ciężkie. Są obrazy zatrzymane w słowach, mistrzowskie, bo słowa był przecież mistrzem nad mistrzami. Sięgnęłam do nich, bo przede mną intensywny weekend z Przyborą. Spacer jego śladami z zamyśleniem, jak miejsca, które odwiedzał, wpłynęły na to, jak pisał. A w nocy Muzyka nocą poświęcona jego piosenkom. Będzie też „Marmolada na księżycu”, czyli nowiutka płyta wydana przez Grzegorza i Monikę Wasowskich, którzy dbają z sukcesem o to, by pamięć o Kabarecie nie wyblakła.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *