Biblioteka bez książek

    Półki pełne książek. Cisza.
Skupienie. A przede wszystkim dreszcz emocji, że oto staję wobec
przygody, podróży, odkryję nową historię, poznam fascynujących
bohaterów i nieznane światy. Z tym wszystkim kojarzy mi się
biblioteka. Uwielbiam biblioteki. Stylowe, zabytkowe i nowoczesne,
miejskie, wiejskie i uniwersyteckie. Zawsze pełne książek.
Pamiętam, że kiedy w podstawówce zapisywaliśmy się do biblioteki
szkolnej, to było prawdziwe święto. Do dziś pamiętam tamten
dzień.
   Biblioteki się zmieniają. Obok
książek stają komputery. Oprócz wypożyczania książek
biblioteki pełnią funkcję lokalnych centrów kultury. Okazuje się
jednak, że w unowocześnianiu można pójść jeszcze dalej.
Zastanawiam się jednak, czy to nie jest ten jeden krok za daleko…

    Na Florida Polytechnic University
otwarto bibliotekę bez książek. Jest wielki, nowoczesny gmach. W
sumie ponad 1000 metrów kwadratowych otwartej, pełnej światła
przestrzeni. Są stanowiska komputerowe. Są też wygodne miejsca do
czytania. Tylko książek nie ma. Za to są ebooki. Około 135
tysięcy. A jeśli system zanotuje dwukrotne poszukiwanie jakiejś
pozycji, biblioteka zamówi ją do swoich zbiorów. Dostęp do
zbiorów tradycyjnych biblioteka zapewnia przez współpracę z inną,
tradycyjną placówką. Ale pracownicy tej bezksiążkowej biblioteki
będą zachęcać studentów do korzystania z książek
elektronicznych. Jak twierdzi jej dyrektorka „umiejętność
czytania, przyswajania i wyszukiwania dokumentów cyfrowych to
umiejętności coraz ważniejsze na współczesnym rynku”.
Uniwersytet, który wpadł na pomysł biblioteki bez papierowych
książek, prowadzi studia z nauk ścisłych, studia inżynieryjne i
matematyczne. A biblioteka wyłącznie cyfrowa ma pomóc studentom
stać się lepszymi użytkownikami nowoczesnych technologii. I lepszymi pracownikami. Bardziej poszukiwanymi na konkurencyjnym rynku pracy.

    Nie wiedziałam właściwie, czy przyznać rację pani dyrektor, czy rwać sobie
włosy z głowy. Bo nie jestem przeciwniczką ebooków i audiobooków.
Sama często z nich korzystam. Ale nie
wyobrażam sobie, by zniknęły z półek prawdziwe, papierowe
książki, takie, które można wziąć do ręki, poczuć ich ciężar,
przekartkować i zajrzeć czasem na ostatnią stronę. To tak,
jakbyśmy przestali uczyć się odręcznego pisania. Wiadomość, że
w Finlandii podjęto taką decyzję, wywołała spore oburzenie. Potem
okazało się, że nie chodzi o zaniechanie nauki pisania, a
kaligrafii.
    Przechowywanie książek cyfrowych jest, oczywiście, znacznie łatwiejsze niż trzymanie powiększających się zbiorów książek papierowych. Dążąc do modnego teraz minimalizmu życiowego, łatwiej przechowywać książki w laptopie czy w jakimkolwiek urządzeniu mobilnym. Nie ma potrzeby kupowania szaf i zastawiania nimi mieszkania. Ale nie mogę sobie jakoś wyobrazić, bym nie miała w domu szafy bibliotecznej, a w bibliotece, do której chodzę, nie byłoby książek. No, nie mogę i już.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *