Nie jestem zwolenniczką dzielenia literatury na kobiecą i męską. Co więcej, uważam, że dziś zacierają się też różnice gatunkowe i oddzielanie romansu od kryminału coraz bardziej traci sens. Granice gatunków zacierają się i zdecydowanie ciekawsze jest to, co powstaje na ich styku, a nie to, co odpowiada sztywno określonym zasadom. Jedyny podział, który wart jest podtrzymywania, to podział na literaturę dobrą i złą. A tę dobrą trzeba popularyzować. I temu właśnie służy Festiwal Literatury Kobiet w Siedlcach.
Byłam na festiwalu po raz pierwszy. Po raz pierwszy z własną książką i to nominowaną aż trzykrotnie. Najważniejsza spośród tych nominacji to bez wątpienia nominacja przyznana przez czytelniczki. Piszemy przecież dla czytelników i to, czy opowiadane przez pisarza historie podobają się im, czy nie, sprawia, że książka żyje lub nie.
Festiwal Literatury Kobiet Pióro i Pazur
Nie uczestniczyłam w całym festiwalu, moja relacja jest więc wysoce sybiektywna i niekompletna. Jednak impreza warta jest tego, żeby o niej mówić, pisać i by ją popularyzować. bo w świecie, w którym kultura jest spychana do coraz odleglejszej życiowej niszy, o działaniach, które promują książki i czytelnictwo trzeba wszem i wobec krzyczeć. Nie ukrywam też, że fakt, iż znalazłam się w gronie nominowanych fantastycznych pisarek połechtał moją próżność.
fot. Małgorzata Łaziuk (facebook)
W sobotnie popołudnie pisarki gotowały w siedleckiej Brofakturze. Dania były literackie, przepisów można szukać w książkach bynajmniej nie kucharskich. Były też napoje wyskokowe i chyba nie trzeba tłumaczyć, dlaczego w tym gronie największe wzięcie miał napój o wdzięcznej nazwie Milionowa zaliczka. A po konsumpcji przyszedł czas, by jury głosem przewodniczacej Bernadetty Daeskiej wytłumaczyło się ze swoich wyborów.
Wieczorem zorganizowano panel pod hasłem „Zbrodnia czy romans” i stąd moje refleksje dotycące tradycyjnego podziału na gatunki, Jestem mu przeciwna, powtarzam, ale prowadzonej przez Annę Fryczkowską dyskusji z udziałem Ryszarda Ćwirleja, Katarzyny Bondy, Joanny Jodełki, Roberta Ostaszewskiego i Marcina Wrońskiego warto było posłuchać.
A potem była gala prowadzona przez sprawczynię festiwalu Mariolę Zaczyńską, pisarkę i dziennikarkę Tygodnika Siedleckiego, która co roku skutecznie przekonuje „wszystkich świętych” w swoim rodzinnym mieście, że literatura warta jest uwagi i inwestycji, dzięki czemu impreza odbywająca się od 2012 roku z każdą edycją nabiera coraz większego znaczenia, a jej program staje się coraz bogatszy. Dzięki festiwalowi Siedlce znalazły też swoje miejsce na kartach pisanych przez przyjeżdzające tu autorki, co podkreślone zostało w czasie gali jednym z przygotowanych filmów.
Gościem honorowym gali była Maria Czubaszek, króra niczym w telewizyjnym Szkle kontaktowym komentowała to, co działo się nas scenie. Co więcej, Pani Maria obiecała, że wszystkie książki, o których była mowa, przeczyta.
Na zakonczenie odbył się bankiet, na którym można było odetchnąć po festiwalowych emocjach, spotkać znajomych i poznać nowych. Cieszę się, że i ja tam byłam, miód, choć wina już nie, piłam i znakomicie sie bawiłam. Do zobaczenia za rok!
Z Joanną Jax („Dziedzictwo von Becków”), Ałbeną Grabowską („Stulecie winnych”) i Dorotą
Koman („Maszyna do czytania”, jurorka festiwalu).





