Premiera książki „Fałszywa nuta” już za tydzień. Nerwów, jak zawsze, sporo. Tymczasem jednak kilka zdjęć z miejsc, które zainspirowały moją historię. Ta, co prawda, zaczęła się w Sopocie, ale potem znacznie się rozrosła, prowadząc mnie do Lubeki i Stambułu. Jednak to nie miejsca są najważniejsze. Ważny jest klawesyn…
Klawesyn stoi w pokoju muzycznym w
Domu Uphagena, zaś sam Dom Uphagena, miejskiego rajcy i bibliofila znajduje się przy ul. Długiej.
Gdańsk, rok 1939. Lisa Keller jest młodą dziewczyną marzącą o karierze pieśniarki. Tymczasem jednak pracuje w knajpie, wieczorami śpiewając dla gości. Przypadek sprawia, że do lokalu przychodzi Siegfried Lewenhart, znany muzyk i wpływowy dyrektor teatru. Przedstawia on dziewczynie z pozoru atrakcyjną propozycję: w zamian za wyświadczenie mu pewnej przysługi obiecuje uczyć Lisę śpiewu i zrobić z niej sławną artystkę. Lisa zgadza się i zostaje gospodynią u jego ojca, niegdyś słynnego, obecnie zapomnianego kompozytora. Atmosfera starej willi przesiąknięta jest wielką muzyką, przebrzmiałą sławą, dawnymi koncertami, nieznanymi utworami. Wkrótce okazuje się, że stary maestro także ma dla Lisy zaskakującą propozycję…
Nad wszystkimi zawisło przekleństwo tajemniczego utworu, które dotknęło nawet… Adolfa Hitlera. Tam, gdzie prawda jest fałszem, jedynym wybawieniem staje się muzyka. Tak przynajmniej sądzi jeden z bohaterów książki, który wierzy w nadzwyczajną moc dźwięków. Ale w tej historii nic nie jest takie, jak się początkowo wydaje. A kiedy muzyka milknie, świat zmienia się nieodwracalnie.
Jak wydarzenia z roku 1939 wiążą się z kolejnym ważnym miejscem – Dworem Artusa w Gdańsku? Tego, oczywiście, nie zdradzę 😉 Ale to kolejne ulubione przeze mnie miejsce, które znalazło się w książce.
Historię bardzo lubię. Historia Gdańska mnie fascynuje. Dlatego jest tak ważna w opowieściach, które wymyślam (bo one w powieściach są wymyślone, co innego „Sfinks” i „Hotel Bristol”, który ukaże się 31 października, tam wszystko jest prawdą, a każdy fakt jest kilkanaście razy sprawdzany). Historia Gdańska jest wielowymiarowa, dlatego postanowiłam, że nie ograniczę się tylko do jednej epoki. Stąd Dwór Artusa i Dom Uphagena. To tutaj wymyśliłam historię w historii.
A najlepiej wymyślało mi się na dziedzińcu. Kilkadzisiąt metrów dalej rzeka turystów, a tu cisza i spokój. Do tego prawdziwy wehikuł czasu.
Oj, w dalszym ciagu dawkuje Pani emocje. Na szczescie to juz dlugo nie potrwa :-).
Ja też jestem cała w emocjach 😀
Wiadomo, ze bedzie sukces :-).