To nie jest wpis pożegnalny. Jeszcze
nie, choć co będzie dalej, trudno powiedzieć. To nie jest wpis
wojujący, bo to nie miejsce na wojowanie, poza tym dość mam
wojowania w codziennym życiu. To tylko garść refleksji, które
muszę z siebie wyrzucić, bo, jak śpiewał klasyk, „muszę,
inaczej się uduszę”.
nie, choć co będzie dalej, trudno powiedzieć. To nie jest wpis
wojujący, bo to nie miejsce na wojowanie, poza tym dość mam
wojowania w codziennym życiu. To tylko garść refleksji, które
muszę z siebie wyrzucić, bo, jak śpiewał klasyk, „muszę,
inaczej się uduszę”.
Jak wielu, zamiast przygotowywać się
do sylwestrowej zabawy, przyglądałam się pracom nad ustawą
medialną. Nagle w debacie publicznej zaczęto powoływać się na
BBC. Choć mam wrażenie, że poza ładnie brzmiącym hasłem nikt
nie wie, o czym mówi. Czy ci, którzy mówili o BBC, kiedykolwiek
jej słuchali (bo z racji mojej pracy głównie myślę o radiu)?
Wiedzą, jak działa? Wiedzą, jaka jest jej idea i historia? Aby
dorównać standardom BBC, należałoby na lata pozostawić media
publiczne specjalistom, by ci mogli pracować w spokoju i tworzyć
długofalową politykę, która byłaby niezależna od tego, kto
akurat wygrał wybory. Specjalistom, czyli tym, którzy naprawdę
wiedzą, co robią, znają się na mediach publicznych (to bardzo
ważne, bo przenoszenie wzorców z mediów komercyjnych już
kilkakrotnie kończyło się katastrofą) i kierują się etyką
zawodową, a nie własnymi poglądami lub obawą przed tymi, którzy
stoją wyżej. Jednak od 25 lat media publiczne ciągle traktuje się
jako powyborcze trofeum, jako tubę propagandową, radiowęzeł,
który zawiadamia o poczynaniach rządzących (i nie ma znaczenia,
kto stoi u władzy). Czyli mimo frazesów media publiczne są mediami
państwowymi, a nowa ustawa tylko usankcjonuje to, co dotąd nie było
jasno wypowiedziane.
do sylwestrowej zabawy, przyglądałam się pracom nad ustawą
medialną. Nagle w debacie publicznej zaczęto powoływać się na
BBC. Choć mam wrażenie, że poza ładnie brzmiącym hasłem nikt
nie wie, o czym mówi. Czy ci, którzy mówili o BBC, kiedykolwiek
jej słuchali (bo z racji mojej pracy głównie myślę o radiu)?
Wiedzą, jak działa? Wiedzą, jaka jest jej idea i historia? Aby
dorównać standardom BBC, należałoby na lata pozostawić media
publiczne specjalistom, by ci mogli pracować w spokoju i tworzyć
długofalową politykę, która byłaby niezależna od tego, kto
akurat wygrał wybory. Specjalistom, czyli tym, którzy naprawdę
wiedzą, co robią, znają się na mediach publicznych (to bardzo
ważne, bo przenoszenie wzorców z mediów komercyjnych już
kilkakrotnie kończyło się katastrofą) i kierują się etyką
zawodową, a nie własnymi poglądami lub obawą przed tymi, którzy
stoją wyżej. Jednak od 25 lat media publiczne ciągle traktuje się
jako powyborcze trofeum, jako tubę propagandową, radiowęzeł,
który zawiadamia o poczynaniach rządzących (i nie ma znaczenia,
kto stoi u władzy). Czyli mimo frazesów media publiczne są mediami
państwowymi, a nowa ustawa tylko usankcjonuje to, co dotąd nie było
jasno wypowiedziane.
W pracy dziennikarza rzetelność
zastępuje się lojalnością. Kompetencje dawno zostały
przysłonięte nepotyzmem, czy bardziej swojsko brzmiącym
kolesiostwem. Dziennikarz przestał kojarzyć się z profesjonalistą.
– Napiszmy redaktor. Redaktor brzmi dużo lepiej niż dziennikarz –
tak powiedziała do mnie jakiś czas temu pani w banku. Nic dziwnego,
skoro dziennikarstwo pikuje w stronę infotainment. Pamiętam czasy,
kiedy audycje radiowe wymagały od autorów długiego przygotowania,
wiedzy, przemyślenia. Słuchacz mógł się z nich czegoś
dowiedzieć, mógł poznać problem i posłuchać różnych opinii.
Na szczęście te audycje są w archiwach, a dzięki internetowi
można do nich wracać. Teraz nie ma czasu, żeby tak robić radio.
Podobno słuchacz nie potrafi się długo skupić. A zatrudnieni na
śmieciówkach dziennikarze, którzy szybko zamieniają się w media
workerów, nie mają czasu, by pracować tak, jak to było kiedyś.
Bo z wyjątkiem tych, którzy zamienili się w celebrytów, co
obecnie wydaje się najbardziej dochodowym i jednocześnie najmniej
wymagającym zajęciem, też mają kredyty i rachunki do spłacenia.
zastępuje się lojalnością. Kompetencje dawno zostały
przysłonięte nepotyzmem, czy bardziej swojsko brzmiącym
kolesiostwem. Dziennikarz przestał kojarzyć się z profesjonalistą.
– Napiszmy redaktor. Redaktor brzmi dużo lepiej niż dziennikarz –
tak powiedziała do mnie jakiś czas temu pani w banku. Nic dziwnego,
skoro dziennikarstwo pikuje w stronę infotainment. Pamiętam czasy,
kiedy audycje radiowe wymagały od autorów długiego przygotowania,
wiedzy, przemyślenia. Słuchacz mógł się z nich czegoś
dowiedzieć, mógł poznać problem i posłuchać różnych opinii.
Na szczęście te audycje są w archiwach, a dzięki internetowi
można do nich wracać. Teraz nie ma czasu, żeby tak robić radio.
Podobno słuchacz nie potrafi się długo skupić. A zatrudnieni na
śmieciówkach dziennikarze, którzy szybko zamieniają się w media
workerów, nie mają czasu, by pracować tak, jak to było kiedyś.
Bo z wyjątkiem tych, którzy zamienili się w celebrytów, co
obecnie wydaje się najbardziej dochodowym i jednocześnie najmniej
wymagającym zajęciem, też mają kredyty i rachunki do spłacenia.
Nie wiem, jak sprawić, by sytuacja
stała się normalna, i czy to jest w ogóle możliwe. Dlatego coraz
poważniej myślę, że to dziennikarstwo, którego kiedyś uczyłam
się w Trójce, to, o którym marzyłam w liceum, jest już passe.
Może i ja w czasach, gdy dziennikarzem może być każdy, jestem
passe. Bo ciągle wierzę w etykę zawodową i wysokie standardy,
których należy się trzymać nie dlatego, że ktoś tego wymaga,
ale dlatego, żeby móc spojrzeć sobie w twarz każdego ranka.
Dlatego zastanawiam się głęboko nad tym, w którą stronę
powędruję w tym roku. Bo ci, którzy byli, zawiedli. A ci, którzy
będą, też już byli i wiemy, na czym to polegało.
stała się normalna, i czy to jest w ogóle możliwe. Dlatego coraz
poważniej myślę, że to dziennikarstwo, którego kiedyś uczyłam
się w Trójce, to, o którym marzyłam w liceum, jest już passe.
Może i ja w czasach, gdy dziennikarzem może być każdy, jestem
passe. Bo ciągle wierzę w etykę zawodową i wysokie standardy,
których należy się trzymać nie dlatego, że ktoś tego wymaga,
ale dlatego, żeby móc spojrzeć sobie w twarz każdego ranka.
Dlatego zastanawiam się głęboko nad tym, w którą stronę
powędruję w tym roku. Bo ci, którzy byli, zawiedli. A ci, którzy
będą, też już byli i wiemy, na czym to polegało.