Przypadek Adolfa H.

     

        Muszę przyznać, że chyba nigdy nie miałam bardziej mieszanych uczuć po lekturze książki. Z jednej strony idea tkwiąca u podstaw tej historii jest mi bardzo bliska. Przypadkowość ludzkiego życia i badanie istoty zła to tematy, które nurtują mnie od dawna. Czy to przypadek rządzi, czy nasze życie jest gdzieś tam zaprogramowane? Czy to, że pewnego popołudnia skręcamy w inną ulicę niż zwykle, dzięki czemu nie spada nam na głowę cegła, która zabiłaby nas, gdybyśmy poszli tak, jak co dzień, to tylko kwestia przypadku, czy rzeczywiście „nie było to nam pisane”? Czy możemy zrobić ze swoim życiem wszystko i kwestią naszych własnych decyzji jest to, czy pójdziemy we właściwą, czy też zupełnie niewłaściwą stroną? Zastanawiał się nad tym Krzysztof Kieślowski, który w „Przypadku” przedstawił trzy wersje wydarzeń rozpoczynających się w tym samym punkcie. Co stanie się, gdy bohater zdąży na pociąg? Jak potoczy się jego życie? Czy fakt, że nie zdąży i pojedzie później znacząco to życie zmieni? Starałam się o tym napisać, tworząc siostry bliźniaczki w książce „Skazy”. Ten sam punkt wyjścia, niemal sklonowane postaci. Jak ich decyzje wpłyną na drogę, którą potoczy się ich życie?
         Badanie istoty zła to temat, który jest ciągle aktualny, choć to po II wojnie światowej, gdy okazało się, że człowiek może być pozbawioną hamulców bestią, stał się wyjątkowo gorący. Bo jak to – ten miły pan z piekarni na rogu, który sprzedawał z uśmiechem świeże bułeczki, został oprawcą w Auschwitz albo doniósł, że u sąsiadow za szafą siedzi Żyd? Oczywiście, w tym zbiorowym szaleństwie wielu było takich, których człowieczeństwo okazało się silniejsze niż strach i zakazy. Ale dobro nie dziwi. Dobro można podziwiać, nagradzać, dobro wzudza szacunek. Zło natomiast rodzi pytania o najgłębsze ludzkie cechy, odruchy i pobudki.

Bogusław Linda jako Witek Długosz w „Przypadku” Kieślowskiego.


         W książce Erica Emannenuela Schmitta przypadkowość ludzkiego losu wiąże się z tezą, że warunki zewnętrzne kształtują to, jaką drogę wybierze człowiek. Nie charakter, nie geny, nie środowisko, w którym wyrastał. Bo oto przyglądamy się człowiekowi, który w historii zapisał się jako najgorszy zbrodniarz, największy oprawca świata, diabeł w ludzkiej skórze – Adolf Hitler.
Punktem wyjścia staje się moment, który okazuje się przełomowy. Hitler, późniejszy dyktator, nie dostaje się na Akademię Sztuk Pięknych, popada w zgorzkinienie, bo nie jest w stanie spełnić swego największego marzenia i zostać prawdziwym malarzem. Ale ta książka to także historia alternatywna – historia, w której Adolf H. zostaje studentem malarstwa, osiąga artystyczne szczyty, jest spełnionym, szczęśliwym człowiekiem pozbawionym obsesji, ojcem i dziadkiem, który umiera w swoim fotelu w czasie transmisji lądowania pierwszego człowieka na księżycu (którym, na marginesie, jest Niemiec, bo historia, w której zabrakło Hitlera oprawcy potoczyła sie w zupełnie innym kierunku). I właśnie ten alternatywny Adolf H. wzbudzał we mnie opór. Łagodny artysta, trochę zagubiony w świecie człowiek, malarz, który nie zastanawia się nad kwestią ostatecznego rozwiązania, a nad sensem własnej twórczości. Może zbyt mocno mam zakodowany obraz Hitlera, który przedstawiony jest w wątku odwołującym się do tego, co wydarzyło się naprawdę, ale pokazanie Adolfa H., ojca i dziadka, szczęśliwego małżonka nie zainteresowanego sprawami polityki, wydało mi się tylko figurą retoryczną, zabiegiem, który miał posłużyć do refleksji nad przypadkowością rządzącą ludzkim życiem. Już mniej teoretyzująca wydaje mi się idea historii alternatywnej pokazanej w „Vaterlandzie” przez Roberta Harrisa (III Rzesza wygrywa wojnę i Hitler tworzy swą wymarzoną Germanię, zbrodnie hitlerowskie są ukrywane, propaganda króluje).
       Jednak „Przypadek Adolfa H.” mimo tej ambiwalencji w odbiorze jest znakomicie napisaną książką, wielopoziomową, wielowarstwową i stawiającą szereg pytań o egzystencję człowieka, a także, co tak bliskie jest Schmittowi, o istotę działalności artysty. I pisarza. I trudno nie zgodzić się z jednym z ostatnich stwierdzeń, które padają w książce: Literatura nie jest celem samym w sobie. Książka powinna prowokować dyskusję, inaczej jest bezużyteczna. Dlatego ta książka bezsprzecznie bezużyteczna nie jest, bo nawet jeśli wzbudza opór u czytelnika, to nie pozwala o sobie zapomnieć, gdy skończymy już jej lekturę.

Dwoistość ludzkiego losu była też tematem „Podwójnego życia Weroniki” Kieślowskiego.

4 komentarze

  1. Myślę, że nie jest możliwe oderwać się od myślenia o Hitlerze rzeczywistym, czytając najciekawiej napisaną historię o Hitlerze alternatywnym. Zwłaszcza w kontekście obecnej sytuacji wokół nas. Nie czytałam książki, ale wyobrażam sobie, że gdyby była napisana o postaci z nic nie znaczącym imieniem i pierwszą literą nazwiska, treść byłaby w odbiorze całkiem inna. Z pewnością dla mnie. Ale wtedy nie byłaby tak poruszająca.

  2. Tak, ta historia nabiera mocy, gdy umieszczona jest w określonym kontekście. Z kolei ten kontekst sprawia, że historia alternatywna wydaje się niedorzeczna.

  3. Coś gdzieś, kiedyś przemknęło mi o tej książce. Pani, Pani Izabelo przedstawiła ją w bardzo ciekawy sposób, ukazując jej kwintesencję i wielopłaszczyznowość. Takie historie zmuszają nas do pewnych porównań, wzbudzają pewne refleksje i zawsze budzą pewne odczucia. Chciałabym kiedyś mieć możliwość zapoznać się z jej treścią. Książki, oczywiście! 🙂
    Pozdrawiam serdecznie.
    Agnieszka.

  4. Polecam, chociaż denerwowałam się w czasie lektury 😉

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *