Ominęła mnie wcześniej ta książka, choć Pana Mariusza Szczygła za Gottland i Zrób sobie raj kocham (a niech tam, przyznam się do tego uczucia publicznie, z zaznaczeniem, że jest ono czysto lingwistyczno-estetyczne, a samego Autora nie poznałam nigdy osobiście). Dlatego w czasie, gdy przyznawano tegoroczne Nagrody Nike, trzymałam kciuki, mimo, że po książkę sięgnęłam dopiero teraz.
To nie jest książka łatwa, nie jest łatwa w sensie emocjonalnym. Bo NIE MA nie jest proste. W dodatku im dłużej człowiek żyje, tym więcej NIE MA go dotyka. Im więcej MA – książek, butów, talerzy – tym więcej w jego życiu NIE MA. NIE MA przyjaciół z dzieciństwa (choć czasem można ich odzyskać w całkiem poważnym wieku), nie ma cioć, wujków, dziadków, a w końcu rodziców. Im więcej  mebli, wspomnień z wakacji, ciuchów w szafie, tym więcej złudzeń, wiary, optymizmu NIE MA. Dlatego ta książka nie jest łatwa. Bo choć opowiada o innych ludziach, o cudzych NIE MA, to jest to tak uniwersalne, że każdy zaczyna myśleć o swoim NIE MA. I to jest zwykle smutne. Ale dzięki lekturze książki Mariusza Szczygła można to sobie uświadomić, zwerbalizować, wyobrazić, a od tego krok do poszukiwania w życiu MA, co jest już dużo radośniejsze. I choć książka uwiera długo po zakończeniu lektury, to to MA otwiera zupełnie nowe drzwi. Dlatego warto.

One Comment

  1. Ja już dosyć dawno wiem ile u mnie NIE MA. I im więcej Nie Ma, tym jest trudniej. Czekam na dostawę książki i coś czuję, że sobie nad nią popłaczę. ��

Skomentuj Iwona Michalczyk Cancel

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *