„Pisał, bo lubił”

13 września 1894 roku w Łodzi urodził się Julian Tuwim. Niedawno skończyłam lekturę biografii  pisarz „Wylękniony buźnierca’ Mariusza Urbanka (podeszłam do sprawy hurtowo albo metodycznie i po Brzechwie i Tuwimie teraz czytam „Złego Tyrmanda” tego samego autora). Muszę przyznać, że Tuwim zawsze kojarzył mi się przede wszystkim z Warszawą międzywojenną, z czasem, gdy współpracował z teatrzykami rewiowymi, gdy pisał skecze i brylował w Ziemiańskiej, przyjaźnił się z Hemarem, Słonimskim, a także Wieniawą, adiutantem Piłsudskiego, z piosenkami Ordonki, Wiery Gran, Niemena i Ewy Demarczyk.
Julian Tuwim, Fryderyk Jarossy i Marian Hemar w Teatrze „Cyrulik Warszawski”, źr. NAC

       Pierwszy tom wierszy Tuwima był objawieniem. Wkrótce było jasne, że Tuwim to poeta wyjątkowy. „Był dla poezji polskiej po roku 1918 tym, czym dla nowoczesnego malarstwa – Cezanne” – Mariusz Urbanek przytacza słowa Józefa Wittlina. 
        Tuwim razem z Lechoniem i Słonimskim każdego dnia zasiadali przy słynnym stoliku na półpięterku w Ziemiańskiej przy Mazowieckiej 12. Zwykle dołączali też Wierzyński i Iwaszkiewicz, przychodził WIeniawa, często bywał też legendarny Franciszek Fiszer. Czasem przysiadał się Żeromski. Ludzie przychodzili do Ziemiańskiej, „żeby na własne oczy zobaczyć tych, o których wcześniej czytali, a jeszcze więcej słyszeli: młodych, sławnych, bogatych. Przychodzili niby to na kawę i ptysia, a naprawdę, żeby móc później powiedzieć: – Widziałem!” – pisze Urbanek. „Młodzi, sławni i bogaci” poeci chodzili też do słynnego, choć zdecydowanie mniej wyszukanego baru U Wróbla, gdzie można było zjeść kiełbasę z kapustą i wypić piwo.
         Tuwim był coraz słąwniejszy i coraz bardziej zajęty. Dlatego zajęcia na uniwersytecie coraz bardziej mu przeszkadzały. „Poczekam, aż dostane doktorat honoris causa” – powiedział Brzechwie. I miał rację. Dostał go trzydzieści lat później.
         Z Qui pro Quo, najsłynniejszym kabaretem II Rzeczpospolitej, miał umowę na wyłączność – nie było mu wolno sprzedawać swoich utworów innym kabaretom. „Pisał wszystko. Szmoncesowe dialogi (…), które weszły do kabaretowego kanonu, liryczne piosenki (…), a nawet konferansjerkę, zanim objął ją Fryderyk Jarosy. Po jednym z programów Qui pro Quo niewyczerpanym pokładami humoru Tuwima zachwycił się Tadeusz Boy-Żeleński: „Cóż za bajeczny temperament u tego człowieka, aby tak od niechcenia leąż ręką rzucać owe drobiazgi, od których sala trzęsie się ze śmiechu” – pisze Urbanek.
„Pisał, bo lubił” – twierdził Słonimski.
         Był sławny i bogaty, ale czas międzywojenny to także ciągłe ataki antysemitów. „Dla antysemitów jestem Żydem, a moja poezja Żydowska. Dla Żydów-nacjonalistów jestem renegatem, zdrajcą. Trudno! Z ludźmi, dla których pochodzenie żydowskie jest równoznaczne z bezapelacyjnym wyrokiem śmierci i jest jedynym miernikiem charakteru i wartości etycznej człowieka, dyskutować nie można” – Mariusz Urbanek przytacza słowa poety z ankietu, której udzielił żydowskiemu dziennikowi wydawanemu po polsku. Czuł się pogardzany przez jednych i drugich. „Dobrze czuł się tylko w ojczyźnie polszczyźnie” – pisze autor biografii.

Julian Tuwim ok. 1930, źr. Wikipedia

       Z Warszawy wyjechał 5 września 1939 roku, taksówką, razem z żoną, Mieczysławem Grydzewskim i Antonim Słonimskim. „Uciekł (słusznie, bo by go Niemcy rozwalili, jak rozwalili jego matkę, której nie zabrał)” – napisała Maria Dąbrowska. Matka Tuwima Adela przebywała w sanatorium Zofiówka w Otwocku. Zginęła, gdy Niemcy likwidowali otwockie getto. Sanatorium stoi do dziś, kilkaset metrów od miejsca, w którym mieszkam. Jest zaniedbane i od lat popada w ruinę.
    Przez Bukareszt, Paryż i Brazylię w 1941 roku dotarł do Nowego Jorku. I paradoksalnie tutaj zradykalizowały się jego prokomunistyczne poglądy. Po napaści Niemców na Związek Radziecki „miał narodzić się inny Tuwim”. Tuwim – komunista.
         „Jest Polakiem, bo tak chce, napisał w liście. Bo w Polsce się urodził i wychował, bo od dzieciństwa karmiono go polską mową, bo w Polsce był szczęśliwy i nieszczęśliwy (…) brzozy i wierzby zawsze były mu bliższe niż palmy i cyprysy, a Mickiewicz i Chopin drożsi niż Szekspi i Beethoven”.
        Na statek Queen Mary wsiadł z żoną Stefanią 12 maja 1946 roku. Zatrzymali się w Londynie, ale nie spotkali się z  Grydzewskim i Hemarem, którzy nie popierali ich decyzji. 3 czerwca Tuwimowie wypłynęli z Anglii drobnicowcem Śląsk. Cztery dni później statek rzucił kotwicę na redzie w Gdyni. „Schodząc na ląd, Tuwim rozpłakał się”. 
        Czesław Miłosz, który był wówczas pracownikiem dyplomacji Polski Ludowej, napisał, że komunizm był dla Tuwima jedyny ustrojem, który mógło zniszczyć to co uważał za największe zło, czyli faszyzm. „Polska, jaką pamiętał sprzed wojny, była rasistowska i mentalnie faszystowska, toteż jedynie ustrój posługujący się przemocą i cenzurą był zdolny ją zmienić”. Iwaszkiewicz jednak notował: „Z Ameryki powrócił, właściwie mówiąc, człowiek złamany”. 
        „Przedwojennego Tuwima komunizm mierził i przerażał chamstwem i barbarzyństwem” – wspominał Marian Hemar, który do Polski nie wrócił. Tuwim powojenny sławił Stalina. Aleksander Wat twierdził, że był mistykiem, który potrzebował stanu ekstazy. Dawni przyjaciele, którzy nie podzielali entuzjazmu nowymi rządami, nie mogli uwierzyć, że Tuwim, który kiedyś wielbił Piłsudskiego, teraz kłaniał się partyjnym kacykom.
        „Napisał przez siedem i pół roku, które przeżył w powojennej Polsce niewiele – podsumowuje Mariusz Urbanek. – Jeszcze mniej było wśród powstających okolicznościowych wierszyków prawdziwej poezji. Wyraźnie czuło się w nich jedynie rzemieślniczą sprawność w przekładaniu na język rymów propagandowych referatów. Bardzo chciał pisać, ale chyba właśnie to powodowało, że powstawały rzeczy skażone politycznym obstalunkiem”. Sam o sobie Tuwim pisał bezpartyjny inteligent. 
         Poeta zmarł 27 grudnia 1953 roku w Zakopanem. 


źr. You Tube

         Przybliżając postać Tuwima w biografii „Wylękniony bluźnierca” Mariusz Urbanek nie tłumaczy swojego bohatera. Przedstawia całą złożoność postaci – bez wątpienia genialnego artysty, który w swoim życiu dokonywał różnych wyborów, jak każdy. I jak każdy był zapewne przekonany, że te wybory i decyzje są słuszne.
  
       


        

One Comment

  1. Całkiem fajny artykuł.

Skomentuj Karolina Zarębska Cancel

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *